Dzisiaj nie wzięłam termosu z herbatą, w planie mam ciepłą kawę w małym schronisku na szczycie Destnej. Dzisiaj wybieram podejście krótszą i lepiej przygotowaną trasą. Po drodze mija mnie czeski pociąg.
Powoli pokonuję kolejne metry, kilometry zbliżając się do Velkiej Destny. Co jakiś czas się zatrzymuje, trochę dla odpoczynku, trochę by utrwalić w głowie te obrazy, robię zdjęcia by je zatrzymać na dłużej.
Pogoda się zmienia, chmury przkrywaja słońce, niebo przybiera stalową barwę. Robi się jeszcze zimniej, jest mroźno. W oddali widzę schronisko, już cieszę się na ciepłą kawę.
Jak to powiedział Woody Allen:
Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o twoich planach na przyszłość.
Schronisko zamknięte, z ciepłej kawy nici. Czyżby ono było otwarte tylko w weekendy? Nie czas na rozmyślania, wieje, mroźno, trzeba szybko wracać. W dół szybciej, ale trzeba bardziej uważać, na biegowkach tak lekko jak na zjazdowkach się nie zjeżdża. Jestem na dole, trochę zimno, jeszcze tylko rozgrzewające podejście pod Serlich, gondolą w dół, do samochodu i do domu na ciepły obiad.